Please activate JavaScript!
Please install Adobe Flash Player, click here for download

be active dentist Tribune

13 ACTIVE Tribune n 9 miesięcy na uczelni i… upragnione wakacje! Roz- grzane w słońcu ciało owia- ne morską bryzą i załamanie nastroju na myśl o miesięcz- nych praktykach. Kto powie- dział, że praktyka wakacyjna to zło konieczne?! O tym, jak łączyć przyjemne z pożytecz- nym opowie Olga Owczarzak – studentka III roku kierun- ku lekarsko-dentystycznego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Zacznijmy od początku! Opowiedz proszę, jak zaczę- ła się wakacyjna przygoda Twojego życia. Pod koniec lutego tego roku przeglądałam Facebook i  na- trafiłam na Twoje ogłoszenie: Istnieje możliwość wyjazdu na wymianę wakacyjną za gra- nicę dzięki współpracy PTSS z  Międzynarodowym Towa- rzystwem Stomatologicznym IADS. W  tamtym roku można było pojechać do Egiptu, Tur- cji, Tunezji, Armenii, Rumunii (Bukareszt), Węgier, Jorda- nii, Tajwanu, Indonezji, Włoch (Foggia), Bułgarii. Są 2 rodzaje wymiany: bilateralna – miesz- kasz np. 2 tygodnie w Tajwanie u studenta, a później on 2 ty- godnie u ciebie oraz unilateral- na – mieszkasz 2 tygodnie na swój koszt, można się starać o dofinansowanie”. Od razu się zainteresowałam, uzyskałam kontakt do Łukasza Książka – regionalnego koordynato- ra wymian w Gdańsku. To on udzielił mi informacji i odebrał ode mnie w  kwietniu wypeł- niony formularz zgłoszeniowy. Dalej Łukasz zajmował się wszystkim. Dokumenty wypełnione, przesłane dalej. Teraz tylko oczekiwanie? Tak. O  tym, że dostałam się na wymianę poinformo- wał mnie koordynator wymian z Zabrza – Tomasz Koziarski. Było to 4. czerwca. W trakcie letniej sesji egzaminacyjnej napisała do mnie pierwszą wiadomość koordynatorka wymian z  Armenii – Ani Ha- rutyunyan. Nie pamiętam do- kładnie o czym pisała, ale na pewno był to bardzo miły mail. Nie zapomniałam pierwszego zdania, które brzmiało „Dzię- kuję, że wybrałaś mój kraj na odbywanie swoich wakacyj- nych praktyk”. Ani poinformo- wała mnie o terminie wyjazdu i  o  tym, że będą tam ze mną jeszcze 3 inne osoby. Dlaczego Armenia? To pytanie zadawał mi każ- dy, komu mówiłam o wymianie i każdy, kogo spotkałam już na miejscu. Naprawdę tego sama nie wiem! Spojrzałam na listę krajów, do których można było jechać i  pomyślałam: Kaukaz, kultura wschodu, jedzenie, ludzie i… mało turystyczne miejsce, co dla mnie jest bar- dzo ważne – nie lubię tłumów. Pierwsza myśl – najczęściej najlepsza. I  nie żałuję! Zako- chałam się w Armenii i na pew- no jeszcze tam powrócę. Jak wyglądały przygotowa- nia do podróży? Przede wszystkim musia- łam kupić bilet. Niestety, ostatni bezpośredni samolot z  Polski do Armenii odleciał z Warsza- wy w  czerwcu. Do wyboru miałam przesiadki w  Wiedniu, Kijowie i  Moskwie. Wybrałam lot przez Moskwę. Kupiłam przewodnik, poczytałam trochę w  Internecie. Zapakowałam wszystko, co potrzebne, także fartuch i obuwie medyczne. Jakie były pierwsze wraże- nia po lądowaniu? Po pierwsze: byłam szczę- śliwa, że żyję! Leciałam Ae- rofłotem (państwowe rosyj- skie linie lotnicze i największy przewoźnik w  Rosji – wcze- śniej były to jedyne linie lot- nicze Związku Radzieckiego, zarazem największe w  świe- cie – źródło: Wikipedia). A po- ważnie: wszystko w porządku, kontrola paszportowa bez pro- blemu, bagaż odebrany w eks- presowym tempie. Ani czekała na mnie na lotnisku, tak jak się umawiałyśmy. Dostałam od niej kartę SIM, wymieniłam pie- niądze i tu przeżyłam pierwszy szok! W  kantorze otrzymałam 58  000 AMD (dram armeń- skich) za 100 EUR. Zaraz po tym gospodarze odwieźli mnie do akademika, a że był to piąt- kowy wieczór, to od razu udali- śmy się na imprezę! Nie mieszkasz w akademi- ku, więc jak Ci się podobało w tym armeńskim? Armeński akademik… Było śmiesznie. Totalny komunizm! Pokoje 2- i 3-osobowe, łazienki na korytarzu, ciepła woda jedy- nie w dzień w godz. 6.00-23.00. Niestety, było brudno, w poko- jach mieszkały karaluchy! Aby obrócić to w żart, nadawaliśmy im imiona. Do akademika na- leżało wracać do 22.00, po- tem brama była zamykana, ale można było się dogadać z por- tierami. Co ciekawe – w  do- mach studenta znajduje się stołówka z  codziennym śnia- daniem i  obiadem dla miesz- kańców, a  także sprawowana jest opieka medyczna nad stu- dentami (pielęgniarka, a nawet lekarz). Znalazło się tam też miejsce na salę rozrywki z te- lewizorem. Po weekendowych szaleń- stwach pora iść do pracy. Na jakim uniwersytecie odby- wały się praktyki? W Armenii jest jedna uczel- nia medyczna – Yerevan State Medical University After Hera- tasi. I  właśnie tam, w  stolicy, odbywałam swoje praktyki. Spędziłam 2 tygodnie w gabi- necie dentystycznym. Trudno to nazwać praktykami, ponie- waż odbywały się one tylko w formie przyglądania się pra- cy lekarza. Tam są ogromne różnice, jeśli chodzi o  meto- dę nauczania, w  porównaniu do Polski. Studia trwają 6 lat i  przez ten czas studenci nie mają kontaktu z  pacjentem! Pracują jedynie na fantomach. Po studiach młodzi ludzie od- bywają rok stażu i  tam, jeśli im się poszczęści, zaczynają swoją prawdziwą przygodę ze stomatologią. Po stażu muszą odbyć 3-letnią specjalizację. Jak wspominasz czas spę- dzony w gabinecie stomato- logicznym? Na początku doktor – opie- kun praktyk – traktował nas jak swoich studentów i  tłumaczył, co to jest kątnica, czym jest turbina. Później wyjaśniliśmy mu nasz system nauczania. Moje praktyki odbywały się co- dziennie po południu tak długo, jak chcieliśmy, gdyż gabinet czynny był do 23.00-24.00. Wnętrze gabinetu nie różniło się znacznie od europejskich standardów, jednak zasady higieny i  dezynfekcji pozosta- wiały wiele do życzenia. W ga- binecie, przy pacjencie pije się herbatę, kawę, spożywa ciasto. Praca wygląda całkiem inaczej niż u nas. Nie czuć stresu zwią- zanego z upływem czasu. Pa- cjentowi poświęca się minimum jedną godzinę, ale byliśmy też przy zabiegu, który trwał 4 go- dziny. Lekarz, który się nami zajmował jest miły, zabawny, ale przy tym precyzyjny i  ma bardzo dobry kontakt z pacjen- tem. Wszystko nam pokazywał i  wyjaśniał. Specjalizuje się w protetyce – pokazywał nam wiele rzeczy, których nie zoba- czymy na polskich uczelniach podczas zajęć. Do dziś wysyła mi ciekawe artykuły i filmy, po czym pyta o błędy, które w nich zaistniały. Ciekawostką jest też to, że doktor miał 2 asystentki. Jedna zapisywała pacjentów i  mieszała masy wyciskowe, podkłady, a  druga asystowała podczas zabiegu. Kolejną rze- czą, która mocno mnie zdzi- wiła, było to, że pacjenci po znieczuleniu otrzymują do wy- picia… coca-colę. I  najlepsze na koniec: po opracowaniu 2 z 3 kanałów odbywała się prze- rwa na kawę, w tym propozycja kawy dla pacjenta! Chyba już żaden z  czytelni- ków nie ma wątpliwości, że przeżyłaś coś niesamowite- go i pięknego, co pozostanie na zawsze w pamięci. Jakie były plusy i minusy wakacyj- nych praktyk w Armenii? Jadąc tam, nie znałam kompletnie nikogo. W  Armenii IADS jest połączony z IFMSA. W ramach IADS przyjechało tu 4 studentów, a z IFMSA aż 15. Uważam to połączenie za wiel- ki plus – poznałam wielu wspa- niałych ludzi. Zburzyłam też pewne ste- reotypy. Ludzie mówili mi „Gdzie ty jedziesz?! Jeszcze cię tam porwą!”. Totalna bzdu- ra! Milszych ludzi nie spotka- łam nigdy wcześniej. Ormianie są wspaniali, otwarci, życzliwi i pomocni. A minusy? Mimo, że ludzie tam mają wielkie serca, nieste- ty, nie znają języka angielskie- go. Poza tym, na każdym kroku czuć jeszcze minioną epokę komunizmu, który jest tam bar- dzo mile wspominany. Rozmawiał: Adam Bęben Praktyka czyni… podróżnika!

przegląd stron